Nomenklatura
Pierwszy cel dyrektoriatu
Dyrektoriat w Polsce
Walka z dyrektoriatem
W poprzedniej pracy podaliśmy definicję: klasa społeczna jest to wielka grupa społeczna o takim samym stopniu kontroli wartości dodatkowej i o odrębnym sposobie wykonywania pracy.
Taka definicja nie zawiera jednak pewnych aspektów, które są oczywiste dla socjologa: klasa powinna mieć własne cele ekonomiczne i polityczne odrębne od innych klas, czasami nawet antagonistyczne, klasa powinna też być zdefiniowana dla grup, dla których trudno przejść z jednej do drugiej. Wszystkie powyższe aspekty omówimy dla klasy społecznej, której istnienie wynika z zasady zupełności: każdy człowiek należy do pewnej klasy. Po wydzieleniu klasy robotniczej, chłopskiej, drobnomieszczańskiej (samodzielnie pracujący kupcy, rzemieślnicy i inteligenci) w klasycznym społeczeństwie formacji socjalistycznej pozostają ludzie, których zaliczymy do klasy „dyrektoriat”.
Klasa dyrektoriat jest wewnętrznie zróżnicowana: obejmuje dyrektorów przedsiębiorstw i spółdzielczych oraz przedstawicieli centralnych urzędów państwowych i gospodarczych (dyrektorów zjednoczeń i ministerstw), etatowych funkcjonariuszy partyjnych szczebla centralnego i w instancjach terenowych. Określenie dolnego szczebla, który ma być zaliczony do tej klasy jest trudne, ale zasadniczo zaliczenie można powiązać z pojęciem nomenklatury. Przez nomenklaturę rozumiemy zasadę partyjnej rekomendacji na kierownicze stanowiska we wszystkich przedsiębiorstwach, spółdzielniach i instytucjach w kraju. Oznacza to, że klasa dyrektoriat powiększa się przez kooptację. Nie istnieje zaś możliwość awansu wbrew woli przedstawicieli tejże klasy, co stanowi różnicę w porównaniu do formacji kapitalistycznej. Tam rzemieślnik, który miał talent i szczęście mógł zostać właścicielem fabryki a tym samym awansować w hierarchii społecznej. Dyrektoriat jest klasą zamkniętą. Awans do tej klasy wymagał od kandydata wyrzeczenia się nie tylko własnych poglądów, ale również religii. W Polsce powojennej doszedł do tego problem akceptacji przywództwa politycznego Związku Radzieckiego, który nie był atrakcyjny kulturowo dla Polaków (podobnie jak Rosja carska) oraz problem pozytywnego ustosunkowania się do utraty dużej części kraju nie rekompensowany uzyskaniem Ziem Odzyskanych. Kandydat do klasy dyrektoriat swoje poglądy musiał zadeklarować publicznie poprzez wstąpienie do partii komunistycznej. Ograniczenie możliwości awansu społecznego dla członków partii, jakkolwiek w Polsce niezbyt konsekwentnie przestrzegane, było obowiązującą zasadą w całym obozie socjalistycznym.
Dyrektoriat w Polsce był młody, w zasadzie do samego końca władzę sprawowali ludzie, którzy weszli do klasy w chwili jej powstania. W młodości związali się z partią komunistyczną, wojnę przeżyli w ZSRR (wyjątkiem był Edward Gierek) uzyskując praktyczną znajomość funkcjonowania państwa radzieckiego, w Polsce wiernie przestrzegali linii partii niezależnie od kolejnych zmian kursu. Natomiast problem odtwarzania się (reprodukcji) klasy pojawił się w Związku Radzieckim. Zasadniczo przynależność do klasy była dziedziczona. Co śmieszniejsze, w państwie komunistycznym, realizowano zasadę dziedziczenia zarówno poprzez znajomości i pieniądze. Osoby z nomenklatury otrzymywały pieniądze (pajok) poza oficjalnym wynagrodzeniem. Wykorzystywały je na konsumpcję jak i na łapówki w celu uzyskania stanowiska dla dzieci.
Ograniczenie możliwości awansu na stanowiska dyrektorskie prawie tylko dla osób bez charakteru lub dla osób będących w klasie dyrektoriat w drugim pokoleniu było jednym z powodów złego zarządzania w przemyśle. W tym sensie zasady ustanowione przez partię chroniły klasę, lecz były szkodliwe dla kraju jako całości. Był to konflikt nie do rozwiązania, związany integralnie ze sposobem funkcjonowania klasy dyrektoriat.
Pierwszym celem klasy dyrektoriat było zdobycie i utrzymanie władzy. We wszystkich krajach satelickich obozu socjalistycznego odbyło się to drogą zbrojną. W Polsce, wobec znacznej przewagi Armii Radzieckiej nad zbrojnym podziemiem walka była krótka i ograniczona. Równolegle do walki zbrojnej odbywała się walka klasowa. Jej zasady były sformułowane na przełomie XIX i XX wieku i jawnie opublikowane między innymi przez Różę Luksemburg. Polegała ona celowym zantagonizowaniu klas przeciw sobie, aby zwiększyć liczbę sojuszników. Zasadniczo plan polegał na przeciwstawieniu robotników kapitalistom a chłopów obszarnikom. Robotnikom obiecywano fabryki a chłopom ziemię. Jednak ani robotnicy nie otrzymali kontroli nad wartością dodaną ani chłopi nie mieli zatrzymać ziemi na dłużej niż kilka lat, aż do likwidacji klasy kapitalistycznej. Kraj posiadający na początku XX wieku nadwyżki żywności przechodził kolejne klęski głodu gdyż dyrektoriat pragnął kontroli wartości dodanej w rolnictwie bardziej niż dobrobytu własnych obywateli. Schemat walki klasowej powtórzył się we wszystkich krajach obozu socjalistycznego z dwoma wyjątkami: Rosji Radzieckiej, gdzie pierwotnie władzę uzyskali przedstawiciele klasy robotniczej i gdzie dyrektoriat powstał później oraz Polski, gdzie dopuszczono do prywatnej własności środków produkcji w rolnictwie. Zdobycie władzy opierało się na oszustwie od samego początku i było sprzeczne z katolicką nauką społeczną, która zakłada współpracę klas społecznych podobnie do organów żywego organizmu.
Po zdobyciu władzy dyrektoriat przeprowadził szereg akcji takich jak likwidacja analfabetyzmu, elektryfikacja wsi czy uprzemysłowienie kraju. Tempo rozwoju gospodarczego wzrosło, między innymi dzięki akumulacji pierwotnej i likwidacji bezrobocia. Dało to zbiorowy awans robotnikom i częściowo chłopom; awans cywilizacyjny i klasowy jednocześnie. W tym sensie mógł to być etap pośredni pomiędzy przechodzeniem od formacji kapitalistycznej do socjalistycznej w krajach, w których proletariat stanowił mniejszość. Niestety tak się nie stało. Apetyt na władzę rósł w miarę posiadanych uprawnień. Dyrektoriat zapragnął ograniczyć mobilność między klasami społecznymi i zwiększyć korzyści materialne wynikające z faktu przynależenia do klasy. Stąd teza o zaostrzeniu się walki klasowej w miarę budowy socjalizmu. Nie była to fałszywa teza mająca usprawiedliwić terror. Było to potwierdzenie faktu nasilania się walki klasowej pomiędzy dyrektoriatem a klasą robotniczą i inteligencją pracującą. Walka klasowa wzmogła się równocześnie z wystąpieniem negatywnych skutków sposobu uzyskiwania władzy przez Józefa Stalina nad aparatem partyjnym. W Polsce terror był słaby. Złożyło się na to kilka przyczyn:
- stosunkowo liczna partia komunistyczna i socjalistyczna przed wojną, którą trudno było spacyfikować;
- wielkość kraju, którego opanowanie przez doradców radzieckich było trudniejsze;
- zachowawcza rola religii, która nadawała sens moralny oporowi społecznemu;
- ambicja lokalnego aparatu partyjnego, który starał się zachować autonomię kraju, w tym Bolesława Bieruta, który w dobrze pojętym własnym interesie ochraniał Władysława Gomułkę przed Stalinem.
Śmierć Józefa Stalina, najprawdopodobniej przyspieszona wskutek nie udzielenia mu pomocy lekarskiej, była przejawem zwycięstwa klasy nad jednostką, nawet nad swoim twórcą. Dyrektoriat pragnął korzystać z dobrodziejstw swojej pozycji a nie nieustannie walczyć o jej potwierdzenie. Klasyczny okres panowania dyrektoriatu w ZSRR rozpoczął się w dniu przejęcia władzy przez Leonida Breżniewa. Był posłusznym funkcjonariuszem klasy w przeciwieństwie do Nikity Chruszczowa, samodzielnego i ambitnego polityka.
Wielkim szczęściem dla Polski był powrót do władzy Władysława Gomułki. Korzystając z poparcia społecznego rozmontował on na wiele lat aparat terroru. Równocześnie chciał i potrafił zwalczać przejawy korupcji i umacniania się dyrektoriatu. Na swoje i Polaków nieszczęście nie doceniał czynnika nowoczesności w przemyśle ani ekonomii w zarządzaniu. Nigdy, w historii żadnego kraju socjalistycznego, przemysł nie był zarządzany na podobieństwo wielkiego koncernu kapitalistycznego. W miejsce rachunku ekonomicznego posługiwano się planem rzeczowym, który choćby był najlepiej skonstruowany to blokował przekazywanie sprzężenia zwrotnego od rynku do organów stanowiących plan a także inicjatywę na wszystkich niższych szczeblach. Przy wyborze celów i środków planu gospodarczego niestety często decydowały nie względy merytoryczne a siła nacisku przedstawicieli poszczególnych branż gospodarki. To był zasadniczy antagonizm pomiędzy celami dyrektoriatu a resztą społeczeństwa, głównie klasy robotniczej. Rozwój przemysłu był nakierowany na rozwój władzy poszczególnych koterii wewnątrz dyrektoriatu a nie na wzrost stopy życiowej społeczeństwa. Przewaga rozwoju przemysłu środków produkcji nad przemysłem dóbr konsumpcyjnych była oczywista, lecz nie do przezwyciężenia w ramach formacji socjalistycznej aż do samego końca jej trwania. Niezależnie od dobrej czy złej woli Władysława Gomułki nowe zasady ekonomiczne w zarządzaniu przemysłem nie mogły zostać wprowadzone w życie. Wprowadzenie naukowych, choćby niedoskonałych, kryteriów do zarządzania ograniczały kontrolę dysponowania wartości dodatkowej przez członków dyrektoriatu. Stanowiłoby to wręcz zamach na istnienie dyrektoriatu umożliwiając kontrolę inteligencji technicznej.
Na dwa tygodnie przed planowaną datą wprowadzenia nowych zasad gospodarowania, nie bez błędów samego Władysława Gomułki, do władzy doszedł Edward Gierek. Był to jednak wyłącznie wypróbowany funkcjonariusz dyrektoriatu. Swoją władzę w aparacie partyjnym rozpoczął od rozszerzania kręgu uprawnionych do dodatkowej konsumpcji. Osobiście, podczas pobytu w Krakowie, gdzie I sekretarz KW Józef Klasa zabronił budowania dacz w Myślenicach swoim podwładnym, zapytał: czy wy, w Krakowie, budujecie inny socjalizm niż my, w Warszawie? W przemyśle swoją władzę rozszerzył poprzez celowe dopuszczenie do korupcji przy zawieraniu kontraktów z inwestorami zagranicznymi. Niestety, każdy dolar łapówki wręczany członkowi dyrektoriatowi był równoważony podniesieniem ceny o kilka dolarów przez zachodniego kapitalistę. Plan rzeczowy zastąpiono „planem otwartym”, czego negatywnym skutkiem bywało zbudowanie fabryk, których surowce w całości importowano.
Oczywiste rozkradanie wspólnego majątku musiało nasilić walkę klasową. Krach braku koncepcji gospodarczej, ujawniony w 1976 roku, zaowocował powstaniem organizacji robotniczych. W odpowiedzi na to dyrektoriat rozpoczął wprowadzanie nowej strategii podporządkowania sobie klasy robotniczej. Zasada ta, rozwijana już do końca czasu trwania formacji socjalistycznej, sprowadzała się do hasła „wszyscy jesteśmy dyrektoriatem” i została skopiowana z metod wypracowanych w ZSRR. Polegała ona na stopniowym, od góry do dołu, dopuszczeniu do pasożytnictwa na gospodarce narodowej. W przypadku dyrektorów szczebla centralnego oznaczało to prawo do udzielania koncesji na różne deficytowe towary tak przemysłowe jak i konsumpcyjne. W przypadku dyrektorów szczebla zakładowego oznaczało między innymi talony, dla robotników było to prawo do wykonywania fuch sprzętem zakładowym i często w godzinach pracy. Tylko celowe zdemoralizowanie klasy robotniczej mogło zablokować chęć zwalczania dyrektoriatu. Problemem miało się stać nie zwalczanie patologii i wprowadzenie naukowych zasad zarządzania tylko zwiększenie własnego udziału w szarym sektorze gospodarki. Efekt ten łatwiej było uzyskać w budownictwie, usługach i wśród inteligencji pracującej. Dlatego też płace w wielkich zakładach przemysłowych faktycznie malały w porównaniu do innych branż gospodarki.
Powstanie NSZZ Solidarność było jeszcze kontynuacją walki robotników z dyrektoriatem. Jednak powszechna świadomość zasad funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej, przy zachowaniu w części prywatnych środków produkcji a także w sytuacji braku realizacji w rzeczywistości haseł socjalistycznych nadało temu kierunek niejawnie kapitalistyczny. Stąd też wyraźne dystansowanie się od próby opanowania gospodarki przez samorząd pracowniczy. Ofensywa propagandowa zmusiła partię do zaplanowania wprowadzenia racjonalnych zasad gospodarowania. Samo złamanie władzy dyrektoriatu było możliwe tylko z użyciem siły. NSZZ Solidarność parła do siłowej konfrontacji mając nadzieję na nieinterwencję wojska, lecz zupełnie przeliczyła się z siłami.
Nie wiem, jaki mielibyśmy ustrój w razie zwycięstwa Solidarności, może robotniczy, może kapitalistyczny. Ale wiem, że Wojciech Jaruzelski wytargował od ZSRR tylko tyle, że dyrektoriat walkę z robotnikami przeprowadził za pomocą Ludowego Wojska Polskiego. Tylko tyle i aż tyle. Stan wojenny złamał NSZZ Solidarność i uniemożliwił klasie robotniczej prowadzenie poważnej walki z dyrektoriatem na kilka lat. Bezpośrednio po ogłoszeniu stanu wojennego wprowadzono reformę gospodarczą, opartą na surowej kontroli płac, poprzedniczkę reformy Leszka Balcerowicza. Trwała ona od 1 lutego do lata 1982 roku, kiedy to nieoczekiwanie i bez uzasadnienia ekonomicznego podwyższono płace. Dyrektoriat motywował to linią obrony przed strajkami a chodziło o powrót do rynku popytu, który stanowił gwarancję wpływów przez koncesję i talony. Wojciech Jaruzelski nie mógł ani nie chciał walczyć jednocześnie z robotniczą Solidarnością i dyrektoriatem gdyż poniósłby klęskę osobistą. Nie wiadomo czy zdawał sobie nawet sprawę z istoty sytuacji klasowej w Polsce. Przejęcie funkcji wicepremiera przez Zbigniewa Messnera w 1983 roku stanowiło koniec prób reformowania gospodarki niezależnie od akcji propagandowych zatytułowanych „Reforma gospodarcza”. Właściwie to z trzech S (samodzielność, samofinansowanie i samorządność) lekko zaznaczył się tylko element samorządności. Dopiero po kilku latach dyrektoriat zdołał zmienić Ustawę o Samorządzie Załogi i uszczuplić jego uprawnienia. Cały czas trwał nacisk partii na bezpośrednią i pośrednią kontrolę nad samorządami. W dużej części zakładów samorządy włączyły się do bieżącego zarządzania. Oznaczało to zgodę na codzienną praktykę sposobu zarządzania w gospodarce, na warunkach określonych przez cele dyrektoriatu. Niezależnie od walki o władzę pomiędzy dyrektorem przedsiębiorstwa a samorządem ten ostatni stawał się elementem klasy dyrektoriat. Interes grupowy członków samorządu silniej wyznaczał cele samorządów pracowniczych niźli interes klasy robotniczej jako całości.
Tak źle zarządzana i rozkradana, choć może w mniejszym stopniu niż w poprzedniej dekadzie, gospodarka dryfowała od kryzysu gospodarczego z 1981 roku do kryzysu w 1989 roku. Polski przemysł, ze wszystkich krajów obozu socjalistycznego, rozwijał się najwolniej. Podobne procesy wystąpiły w innych krajach obozu. Brak było postępu naukowo-technicznego. Rozwój przemysłu spowolnił, należało tylko oczekiwać na ziszczenie się tezy Karola Marksa, że o wyższości jednej formacji społecznej nad drugą zadecyduje społeczna wydajność pracy.